Fotografując obiektywem wyposażonym w automatyczną przysłonę zaskokową lub przyciskową, uzyskujemy nieoczekiwanie zdjęcia prześwietlone. Dzieje się tak, mimo iż za każdym razem dokonujemy starannego pomiaru oświetlenia fotografowanego przedmiotu i ustalamy na tej podstawie warunki prawidłowej ekspozycji. Jednocześnie jesteśmy pewni, że po naciśnięciu spustu aparatu przysłona zamyka się zawsze do nastawionej uprzednio wartości. Wykluczamy też błąd pomiaru ekspozycji.
Istotną przyczyną tego prześwietlenia jest po prostu opóźnienie w działaniu mechanizmu automatycznej przysłony obiektywu, i to tak małe, że wprost niezauważalne przy bezpośredniej obserwacji. Przy prawidłowym działaniu przysłona obiektywu powinna zamknąć się do uprzednio nastawionej wartości na ułamek sekundy przed wyzwoleniem migawki. W ten sposób naświetlenie zdjęcia następuje przy właściwej wielkości otworu przysłony. W omawianym wypadku dzieje się inaczej. Najpierw zostaje wyzwolona migawka, a dopiero w chwilę po tym następuje przymknięcie przysłony. Może to być oczywiście uszkodzenie samego mechanizmu, jest to jednak rzadko spotykany wypadek. Mechanizm ten znajduje się wewnątrz obudowy obiektywu, użytkownik nie ma do niego dostępu, uszkodzenie mogłoby być więc jedynie wynikiem ukrytego defektu fabrycznego, co jest mało prawdopodobne,
ZACINANIE SIĘ I OPÓŹNIANIE AUTOMATYCZNEJ PRZYSŁONY W OBIEKTYWIE CZ. II
Przyczyna naszych kłopotów leży najczęściej poza obiektywem. Chodzi tu o sprzężenie między mechanizmem przysłony obiektywu a guzikiem spustowym aparatu. W momencie gdy chcemy dokonać zdjęcia, naciskamy odpowiednią dźwignię lub guzik umieszczony na obudowie obiektywu. Ruch ten spowoduje przymknięcie przysłony obiektywu do nastawionej uprzednio wielkości otworu. Ruch dźwigni przenosi się następnie na znajdujący się pod nią spust aparatu, co da w efekcie wyzwolenie migawki. Jeżeli jednak pomiędzy dźwignią czy też guzikiem obiektywu a spustem aparatu nie ma najmniejszego nawet luzu, wówczas mini- malny ruch palca może wystarczyć do wyzwolenia migawki, natomiast jest zbyt mały, aby uruchomić mechanizm przysłony w obiektywie. Zdjęcie zostanie więc naeksponowane przy pełnym otworze obiektywu, a tym samym prześwietlone. W wielu obiektywach luz ten daje się jednak regulować odpowiednią śrubą i dzięki temu można dokładnie dopasować oba elementy do siebie.
Drugą przyczyną omawianego na tym miejscu błędu jest gwałtowny wzrost oporów w mechanizmie przysłony, wskutek czego czas działania całego mechanizmu przydłuża się na tyle, że przysłona zostaje przymknięta z opóźnieniem. Zjawisko to występuje przy niskich temperaturach. Fotografując w zimie, na mrozie, musimy liczyć się z tężeniem smarów pod wpływem niskiej temperatury. Smar, którym nasmarowano w fabryce mechanizm przysłony, może zgęstnieć na mrozie na tyle, że zaczyna działać hamująco. Przysłona porusza się wówczas leniwie „jak w smole” i po prostu nie zdąża przymknąć się na czas. W krańcowych wypadkach, przy bardzo niskich temperaturach, smar może zgęstnieć do tego stopnia, że przysłona zostanie całkowicie unieruchomiona. Istnieją wprawdzie smary niezależne w swoich właściwościach od zmian temperatury, jak dotychczas jednak niewielu producentów sprzętu fotograficznego i optycznego stosuje te smary w swoich wyrobach.
Leave a reply